Opowiem ci historię o Józefie.

Dokładnie rok temu brałam udział, jako obserwator, w treningu mindfullness. Nauczycielką była moja mentorka, jedna z głównych prowadzących mój nauczycielski trening. W treningu brały udział osoby z całego świata. Jednym z nich był Józef, mieszkał w Izraelu. Na jednej sesji, zaraz na początku, przeprosił i powiedział, że jeśli nagle zniknie to oznacza, że musiał pobiec by zabrać żonę i swoje dziecko do schronu. To był czas kiedy ponownie między Palestyną a Izraelem było źle. Były naloty i bombardowania. Prowadząca odpowiedziała mu, żeby się nie martwił, i że jeżeli nie czuje się bezpiecznie, nie musi brać udziału w sesji. On na to odpowiedział, że mindfullness, trening i nasze spotkania, to jest ta rzecz, która bardzo wspiera go w tym, by zachować spokój ducha. Pomaga mu odpowiednio odpowiadać na sytuacje i opiekować się najbliższymi. Powiedział, że bez mindfullness bardzo by się stresował i panikował przy każdym alarmie przeciwlotniczym. Dzięki treningowi zrozumiał, że jest całkowicie wolny, i że nie musi ulegać swojej reaktywności. Że nawet pośród nalotów i bombardowań on może wybrać by być spokojnym.

Ta sytuacja, jakże wtedy daleka, bardzo utkwiła mi w pamięci. Każdy z nas na swój sposób odczuł tą dziwną do wyobrażenia rzeczywistość, która się po prostu działa. Teraz to wspomnienie bardzo mocno do mnie powróciło. Wiele bym oddała by móc wspierać ludzi w trakcie wojny. By ich serca nawet, pośród tych strasznych wydarzeń,  miały w sobie przestrzeń na wewnętrzny spokój.