Brak produktów w koszyku.
Moja Misja

Zasiadłam do medytacji z intencją odkrycia mojej misji…
Mam już dość poszukiwań swojej drogi.
Mojej autentycznej działalności…
Poszukiwałam odpowiedzi w wielu testach osobowościowych, Gallupie, Human Design, numerologii. Analizowałam moje umiejętności, wady i zalety.
Aż nadto porównywałam się z innymi. Niby szukając inspiracji, niby ucząc się od innych, podziwiając, ale tylko karmiłam mojego wewnętrznego krytyka, który gasił mój ogień, mówiąc, że nie będę jak on/ona. Że ja tak nie umiem, że nie dam rady. Że już tyle w tym trwam i co? Obserwując nie znalazłam swej drogi, zawsze było coś co mi nie odpowiadało, czego nie czułam, co przeczyło moim, jakże ważnym przekonaniom, wierzeniom. Mówią: odrzuć wierzenia…, ale każdy w coś wierzy. Jeśli nie w coś narzuconego z zewnątrz, to w coś, co sam odkrył.
I do jakiego wniosku doszłam?
Że całe życie dokonywałam właściwych wyborów: jako dziecko, nastolatka, na studiach i teraz. Moje wybory pokazują mi, że idę we właściwym kierunku, że wybieram w zgodzie z talentami, że słucham intuicji, ale jednocześnie widzę, że coś jest zablokowane i nie mogę rozwinąć skrzydeł.
Wiec zapytałam się dzisiaj samej siebie, co jest moją misją i oddałam się medytacji.
Od razu jak grom z nieba spadła myśl, którą już kiedyś przerabiałam: PRZYWRACANIE NADZIEI.
Nawet kiedyś stworzyłam taki hasztag, ale nigdy o tym nie mówiłam wprost.
Przywracanie nadziei, nawet jej maleńkiej kropli to stwarzanie nieograniczonej przestrzeni i siły do działania. To trochę jak przywracanie życia; naradzanie na nowo; odzyskiwanie marzeń. Zawsze przyciągałam do siebie ludzi: zagubionych, w depresji, uzależnionych, prześladowanych. Zakochiwali się we mnie, ale … to chyba nadziei potrzebowali, którą nieświadomie im dawałam, poprzez bycie sobą, dobre słowo, gest.
Ale pewnego dnia powiedziałam sobie, że już wystarczy, że to mnie za bardzo obciąża. Nie chciałam już takich relacji. Z jednej strony otrzymywałam wiele, ale z drugiej coś ze mnie wysysano. Gdy teraz na to patrzę, to widzę jak niepotrzebnie dźwigałam innych w swoich myślach i uczuciach i jak wiele niepotrzebnych emocji kreowałam, ale radziłam sobie wtedy najlepiej jak potrafiłam. Dzięki uważności potrafię teraz te elementy oddzielać, co pomaga mi w chronieniu samej siebie.

Dlaczego przywracanie nadziei?
Gdy zdiagnozowano u mnie zaburzenia depresyjno-lękowe, w najstraszniejszej chwili mojego życia szłam przez duchową ciemną dolinę. Byłam otoczona troską, miłością i czułością ze strony bliskich, ale tego, czego brakowało, to nadziei. Nadziei, że to minie, że się skończy, nadziei, że po prostu będzie lepiej. Wtedy zrozumiałam co to piekło.
Piekło jest tam, gdzie nie ma nadziei. A ja jej wtedy nie miałam, a zażyty diazepam nawet zabrał wolność do przeżywania tamtej chwili w pełni świadomości.
Zaczęłam walkę o siebie. Krok za krokiem, powoli, ale do celu. Czasem chwytałam się jak tonący brzytwy, byle by nie wrócić do tej piekielnej przestrzeni. Farmakoterapia, terapia behawioralna, psychodynamiczna, aktywność fizyczna, muzyka, modlitwa, minfulness. Długi proces…
I jestem tu, gdzie jestem.
I chyba powoli zaczynam być gotowa by na nowo dzielić się nadzieją. Świadomie, ostrożnie, delikatnie. Widzę i czuję to, gdy prowadzę zajęcia z mindfulness. Współodczuwam z wami… dobrze znam tą przedziwną przestrzeń, gdy jesteśmy tam obecni razem, gdy ja daję a wy otrzymujecie, a potem ja otrzymuję jeszcze więcej…
PRZESTRZEŃ NADZIEI,
że życie może być piękne, szczęśliwe, wolne… że nie musimy niczego zmieniać, że wystarczy przyjąć życie i je przytulić, takie jakie jest.

Dlaczego Mindfulness?
Praktykowanie uważności pozwoliło mi odkryć prawdę o sobie.
Jaka jest ta prawda?
Że jestem wystarczająca. Że w każdym momencie jestem najlepszą wersją siebie. Że jest ok, gdy nie jest ok. Że nie ma nic złego w tym, ze jestem przygnębiona, lub gdy popełniłam błędy. Że każdy moment jest dobry, by zacząć od nowa. Że czasem najlepszą rzeczą jaką moge zrobić, to przytulić siebie.
Mindfulness nauczył mnie prawdy o sobie samej i o moim osobistym doświadczeniu. Nauczył mnie zatrzymywać się w ciagu dnia, by zadać sobie pytanie: czego potrzebuję teraz?
Mindfulness nauczył mnie odkrywać moją wewnętrzną wolność… Że zawsze mogę wybrać moją odpowiedź na daną sytuację. Że nie jestem więźniem ani swoich myśli, ani emocji. Że spokój jest w zasięgu mojego oddechu… Że wdzięczność jest bramą do szczęścia.
I tym pragnę się z wami dzielić poprzez zapraszanie was do wspólnej przygody w czasie treningu uważności.