Brak produktów w koszyku.
Gdy kilka dni temu obudziłam się w środku nocy i poczułam znajome doznanie w klatce piersiowej. Przestrzeń wewnątrz wypełniał lęk. Chwilę badałam te doznania, by je lepiej poznać i pomyślałam: Jest dobrze; nie jestem obojętna – jestem człowiekiem. Teraz muszę zaopiekować się swoim zdrowiem…
Ostatni raz takie doznanie miałam dwa lata wcześniej, na początku pandemii. Mój umysł nie mógł tego zrozumieć. Co rano budziłam się w surrealistycznym świecie, gdzie byliśmy zamknięci w domach, bo nikt jeszcze nie mógł za bardzo przewidzieć skutków nowego wirusa.
Wtedy nie mogłam sobie wyobrazić, że kilka tygodni będę musiała spędzić jak w klatce… Cóż, każdy wie, że sytuacja z wirusem jeszcze się nie skończyła, za to można zauważyć, jak człowiek szybko potrafi się adaptować do zmieniających się warunków. Przyzwyczaja się, akceptuje nową rzeczywistość. (Mój Boże, czy czeka mnie przyzwyczajenie do wojny? Czy to nasza nowa rzeczywistość?)

Oswajanie nowej rzeczywistości...

Pamiętam, jak pojawiały się wtedy porównania, że w trakcie wojny było więcej wolności…
Cóż, chyba zapomnieliśmy, lub nigdy nie zaznaliśmy doświadczenia wojny.
Większość osób w średnim wieku jedyne co pamięta, to by może stan wojenny. A samą wojnę z przekazów dziadków…
Chyba rzeczywiście istnieje coś takiego jak gen pokoleniowy. Od zawsze tak miałam… zapytana czego najbardziej się boję, odpowiadałam WOJNY. Mam świadomość, że brzmiało to absurdalnie…ale tak właśnie miałam. Jako dziecko pytałam obie babcie o wojnę. Zastanawiałam się, jak to się stało, że przeżyły. Historie o ukrywaniu się w jaskiniach, czy bardzo długiej ucieczce spod Truskawca bardzo głęboko zapisały się w mojej pamięci.
I nagle te obrazy powróciły…
Czuję przeogromną wdzięczność, że żyję na drugim końcu Europy. Mogę powiedzieć, że na samym zachodnim jej skrawku. I gdy jadę przez moje miasto, od czasu do czasu daje znać o sobie surrealizm – że to nie sen, że tam walczą. I taka myśl: „Acha, tak to wyglądało w czasie II Wojny Światowej… Tu spokojnie, a tam popioły (oczywiście mam świadomość, że miasto w którym mieszkam było zbombardowane, ale tego nie da się porównać).

Mój umysł szaleje. Domaga się informacji. Co chwile sprawdzam tvn24, BBC i CNN. Tak stworzyła nas biologia. Nasz umysł klei się nieprzyjemnych i trudnych myśli i emocji jak rzep psiego ogona tylko dlatego, że wyczuwa zagrożenie. Domaga się wyjaśnień, po to by nas ochronić i by przetrwać.
Kto z nas nie zadał sobie pytania: „Jak to możliwe?” U kogo z nas nie rodzą się czarne scenariusze? Kto z nas nie zaczął się wczuwać w sytuacje ludzi w Ukrainie?Która matka w myślach nie uciekała ze swoimi dziećmi lub nie tuliła ich ciał??? Kto z nas nie doznał ścisku lub napięcia w ciele oglądając napływające do nas wiadomości. A jeśli ktoś jeszcze nie zapłakał, to pewnie dlatego, że jeszcze walczy by nie uronić łzy…

Cierpienie jest częścią naszego życia
Trudności są i będą obecne w naszym życiu i każdy z nas radzi sobie z nimi po swojemu.
W zastanej sytuacji pomagamy jak możemy i jak chcemy. Mamy wybór… zawsze.
Jak zaopiekować się sobą w tym czasie?
Nie mamy wpływu na pojawiające się myśli, ale mamy wpływ jak je będziemy postrzegać i jak będziemy na nie odpowiadać.

Jak sobie zatem radzić z trudnościami?

Dystans do myśli
To, co pomaga to stworzenie dystansu pomiędzy nami a myślą, która sama w sobie jest tylko wydarzeniem mentalnym a nie faktem. Wystarczy pozwolić by myśli po prostu się pojawiały i przemijały. Można je obserwować jak chmury na niebie, albo film w kinie czy przejeżdżające pociągi. To co istotne, by nie dawać się wciągać, bo przepadniemy…Myśli kreują nasz świat. Jeśli są to negatywne myśli, pełne bólu, cierpienia i strachu, to możemy się też spodziewać takich emocji i doznań w ciele. A to jest już cierpienie opcjonalne…

Medytacja i oddech
Drugą rzeczą, która może nas wspierać w trudnych chwilach to powrót do oddechu i świadoma praca na poziomie doznań cielesnych. Tu z pomocą przychodzi szczególnie medytacja.

Zaufanie
Trzecia sprawa to kwestia zaufania. Zaufania Bogu, absolutowi, wszechświatu, losowi.

Przytulenie
Czwarta, i być może najważniejsza, to PRZYTULENIE samego siebie w tym trudnym doznaniu. Obdarowanie siebie wewnętrznym zrozumieniem, współczuciem, życzliwością, miłością, czułością, troską a nie walką, ocenianiem czy porównywaniem. Jeśli spojrzymy na małe dziecko – doświadczające bólu, strachu, zawstydzenia. Co ono robi? Chroni się w ramionach drugiej osoby. Nie szuka wyjaśnienia, zrozumienia, walki tylko zwykłego, ludzkiego czułego przytulenia. Tego potrzebuje każdy z nas. PRZYTULENIA do samego siebie czy do drugiej osoby. Przytulenia poprzez powiedzenie sobie: „Tak teraz mam”, „Tego doświadczam i to jest w porządku”. Przytulenia poprzez zaopiekowanie się sobą; zrobienie czegoś dla siebie. Przytulenia poprzez skupienie się na tym co pozytywne i co daje nam poczucie wdzięczności. Przytulenia poprzez poproszenie o pomoc lub udzielanie pomocy.
Rozwijanie postaw życzliwości i współczucia pozwala nam na zauważanie, że zawsze mamy wybór, a świadomość wolności stwarza przestrzeń na wewnętrzny spokój, nawet pośrodku wojny.
I nie mam tu na myśli akceptacji tego, co się dzieje, ale akceptacji sposobu w jaki reagujemy czy odpowiadamy na to, co nas spotyka.